Dojeżdżam do okolicy Jabłonnej i zwiedzam zespół pałacowo-parkowy.
Zjeżdżam ponownie na wał i spotykam grupę na kolejnym postoju. Leniwie jedziemy przez lasy legionowskie
Dojeżdżamy nad Narew i robimy kolejną przerwę. Tym razem jest to przerwa posiłkowa.
Po posiłku wyjeżdżamy na koronę wału nad Narwią. Tempo jest leniwe.
Jest dużo czasu aby podziwiać nadnarwiańskie łąki
Przyciskam i ponownie odskakuję od grupy
Nie znajdujemy się w jakimś wielkim kompleksie leśnym więc ze zdziwieniem napotykam całkowicie zrytą nawierzchnię wału przez buszujące nocą dziki.
Zjeżdżam z korony na lokalną szutrową drogę, która odbija w bok aby minąć obiekt hydrologiczny.
Docieram do sklepiku. Małe zaopatrzenie i ... grupa ponownie się melduje. Od razu leniwa senna niedziela staje się bazarową sobotą. Ponownie się odłączam i zagłębiam się w las.
Klucząc lokalnymi drogami terenowymi i szlakami pieszymi docieram do Narwi.
Jest chłodno więc spotykam nielicznych wędkarzy i spacerowiczów. To dobrze. Już sobie wyobrażam te tłumy jakie muszą być w tym miejscu podczas letnich okresów.
Tłumy zapewne są zarówno na lądzie jak i na wodzie bo nad brzegiem jest wiele przystań wodnych.
Docieram do Zegrza. Spokój natychmiast gdzieś ulatuje.
Szybko mijam kolejne węzły komunikacyjne i ponownie ląduje nad wodą, na ścieżce wzdłuż Kanału Żerańskiego. O dziwo jest przyjemnie pusto.
Było pusto i kolorowo ale nad wodą paleta kolorów była o wiele bardziej imponująca.
Mam już ponad 80 km w nogach więc niespiesznie się snuję po owej ścieżynce.
Dojeżdżam do Żerania i klucząc pomiędzy setką płotów budowlanych dojeżdżam do terenów rekreacyjnych.
Im bliżej Centrum tym ruch na ścieżce staje się coraz większy.
Wycieczkę kończę samotnie po przejechaniu 105 km .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz