Jesienna wycieczka.

Jest niedziela. Temperatura za oknem wynosi kilka stopni poniżej zera więc niechętnie wskakuję na rower i jadę przez całe miasto aby dotrzeć na miejsce spotkania wycieczki klubowej. Stwierdzam, że jak na paskudny poranek to wycieczka będzie całkiem liczna. Zaczynamy jechać. Wszelkie światła i skrzyżowania spowalniają tempo niesamowicie. Dojeżdżamy do korony wału nad Wisłą. Kolejny postój. Nie wytrzymuję i puszczam się swoim tempem. Od razu czuję fan.
Dojeżdżam do okolicy Jabłonnej i zwiedzam zespół pałacowo-parkowy.







Zjeżdżam ponownie na wał i spotykam grupę na kolejnym postoju. Leniwie jedziemy przez lasy legionowskie




Dojeżdżamy nad Narew i robimy kolejną przerwę. Tym razem jest to przerwa posiłkowa.





Po posiłku wyjeżdżamy na koronę wału nad Narwią. Tempo jest leniwe.





Jest dużo czasu aby podziwiać nadnarwiańskie łąki







Przyciskam i ponownie odskakuję od grupy





Nie znajdujemy się w jakimś wielkim kompleksie leśnym więc ze zdziwieniem napotykam całkowicie zrytą nawierzchnię wału przez buszujące nocą dziki.




Zjeżdżam z korony na lokalną szutrową drogę, która odbija w bok aby minąć obiekt hydrologiczny.



Docieram do sklepiku. Małe zaopatrzenie i ... grupa ponownie się melduje. Od razu leniwa senna niedziela staje się bazarową sobotą. Ponownie się odłączam i zagłębiam się w las.







Klucząc lokalnymi drogami terenowymi i szlakami pieszymi docieram do Narwi.





Jest chłodno więc spotykam nielicznych wędkarzy i spacerowiczów. To dobrze. Już sobie wyobrażam te tłumy jakie muszą być w tym miejscu podczas letnich okresów.




Tłumy zapewne są zarówno na lądzie jak i na wodzie bo nad brzegiem jest wiele przystań wodnych.






Docieram do Zegrza. Spokój natychmiast gdzieś ulatuje.




Szybko mijam kolejne węzły komunikacyjne i ponownie ląduje nad wodą, na ścieżce wzdłuż Kanału Żerańskiego. O dziwo jest przyjemnie pusto.




Było pusto i kolorowo ale nad wodą paleta kolorów była o wiele bardziej imponująca.






Mam już ponad 80 km w nogach więc niespiesznie się snuję po owej ścieżynce.






Dojeżdżam do Żerania i klucząc pomiędzy setką płotów budowlanych dojeżdżam do terenów rekreacyjnych.





Im bliżej Centrum tym ruch na ścieżce staje się coraz większy.






Wycieczkę kończę samotnie po przejechaniu 105 km .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz