Doliną Liwca, zima 2015



Zerkam na prognozę pogody...ma być leki mróz ale za to słonecznie więc wybieram trasę obfitującą w rozległe przestrzenie i urozmaicony krajobraz. Okolice Warszawy pod tym względem nie są najbogatsze więc wsiadam do pociągu i jadę na wschód. Zamierzam eksplorować region pogranicza mazowiecko-podlaskiego, w którym położony jest Powiat Węgrowski. Jest to niezwykle interesujący obszar kulturowy o bogatej historii, odznaczający się dużą liczbą wysokiej klasy zabytków skoncentrowanych na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. Przez Powiat Węgrowski wiodą tradycyjne trasy turystyczne do Drohiczyna, Białowieży i Treblinki.

Około godziny 9 rano docieram do miejscowości Kotuń pod Siedlcami i obieram marszrutę prosto na północ. Patrzę na licznik i odczytuję temperaturę - 4 st C. Mocno mnie to dziwi gdyż odczuwalna temperatura jest dużo niższa czyli coś na poziomie - 13 st C. Nic w tym dziwnego gdyż wieje umiarkowanie silny wiatr właśnie z kierunku północnego. Maskuję całą twarz buffem, wrzucam niższą kadencję by choć odrobinę utrzymać wewnętrzne ciepło.




 Drogi lokalne są w bardzo różnym stanie. Miejscami jest czysty asfalt a miejscami klasyczna szklanka, na której trzeba było walczyć o utrzymanie równowagi zwłaszcza, że na tyle mam klasycznego semislicka.






Jazda na drogach gruntowych wymagała również wzmożonej uwagi a także i siły gdyż zamarznięte koleiny skutecznie wyprowadzały przednie koło z obranego kierunku.

 

 Po pierwszych kilku testowych kilometrach docieram do czerwonego szlaku, którym docieram do Liwca w okolicy osady Mokobody.







 W między czasie odkrywam przydrożną kapliczkę, która zaprasza do swojego wnętrza. Jest w niej przyjemnie ciepło. Od razu moje myśli kierują się jakby tu w niej zorganizować awaryjny nocleg ...



Rzeka Liwiec to od lat piękne tereny na spływy kajakowe więc takie tablice można spotkać w dużej ilości na trasie.






Drogami asfaltowymi  podążam dalej na północ ślepo trzymając się w dalszym ciągu czerwonego szlaku. Po drodze podziwiam zimowe piękno Liwca oraz okolicznych polnych dróg.








    W miejscowości Wólka Proszewska szlak skręca w kierunku rzeczki. Podążam za nim. Doprowadza mnie do mostku przerzuconego przez wartki nurt. Niepewnie wkraczam na ten inżynieryjny cud z zamiarem przeprawienia się na drugą stronę.


Szybko jednak się przekonuję, że tereny po drugiej stronie są położone znacznie niżej więc są zalane. Miejscami jest całkiem wartki nurt.



Zmieniam swoją marszrutę i podążam w przeciwnym kierunku. Droga prowadzi przez pola szeroką gruntówką po mocno zmrożonych koleinach.

Od czasu do czasu pojawiają się ślady opon traktora, na których trakcja jest znacznie bardziej uciążliwa niż na górskich szlakach. Na tym dukcie dają wyrażnie znać o sobie wszystkie tytanowe śruby umieszczone w moim piszczelu.


Docieram do wsi Proszew ze śladami starego młynu położonego nad rzeczką Kostrzyń. Po kładce pieszej przeprawiam się na drugą stronę za którą znajduje się gładka asfaltowa nitka.




 Teren w tym miejscu jest pozbawiony dróg i ścieżek a przez to bardzo malowniczy.


 Teraz jestem na żółtym rowerowym szlaku, którym dojeżdżam do Wyszkowa ...wsi.
Wyszków leży nad Liwcem, dawniej własność Ossolińskich, którzy posiadali tu swój pałac (rozebrany po I wojnie światowej).























  Najciekawszy zabytek to kościół parafialny pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Św. ufundowany w 1788r. przez Aleksandra Macieja Ossolińskiego, miecznika wielkiego litewskiego. Warto również zobaczyć przepiękne kapliczki przydrożne z końca XVIII w., murowane, trójboczne, z figurami świętych :Jana Nepomucena ,Floriana i św. Notburgi.





Teren nad Liwcem jest chroniony w ramach programu Natura 2000.




Moją dalszą marszrutę kieruje w kierunku Liwia. Po drodze jednak zaglądam w okolice punktu widokowego czyli Sowiej Górze pod Jarnicami. Z Sowią Górą związanych jest wiele legend .
Góra jest świetnym punktem widokowym, z której roztacza się piękny widok na płynący w szerokiej dolinie Liwiec i zabudowę Liwa z wieżami kościoła i czerwoną basztą.



W tym miejscu Liwiec jest silnie meandrującą rzeką więc zrobiłem małą sesję zdjęciową .


Odkrywam pozostałości po niedawnym wyższym poziomie nurtu rzecznego

    Zadziwiła mnie niesamowita przejrzystość wodnego nurtu.



Jako, że nienawidzę poruszać się po własnych śladach to do asfaltowej nitki postanawiam dotrzeć drogami gruntowymi przez rozległe pola.







W tym momencie mogę podziwiać piękno rozległych wiejskich terenów otulonych delikatną warstewką śnieżnego puchu.


Ponownie jestem na szosie, która to jest pokryta cieniutką warstwą lodu.






 W miejscowości Jarnice ponownie dociera nad brzeg Liwca by z odległości ustrzelić wysoką wierzę zamku w Liwiu. Niestety jest za daleko więc robię kolejne fotki urokliwej rzeczki.

Po 33 km docieram do drogi 637, która wiedzie do Węgrowa. Tuż nie opodal znajduje się zajazd więc, korzystam z okazji, wstępuję do niego na suty obiad i trochę się rozgrzewam.












Dalsza marszruta prowadzi w kierunku Liwia po nowo wybudowanej drodze dla rowerów














Zamek książąt mazowieckich w Liwie - wzniesiony został na przełomie XIV i XV w. Był wielokrotnie modernizowany, min. w XV w. kiedy stanowił własność królewską, a jego rozbudowy dokonała królowa Bona. Zamek został poważnie zniszczony przez Szwedów w 1657, a następnie w 1703r. Do dziś zachowała się jedynie baszta i barokowy budynek dawnej kancelarii starostwa liwskiego, w której zorganizowano muzeum broni białej i palnej, oraz galerię portretów sarmackich.



Opuszczam zamek spoglądając na licznik. Pozostało zaledwie 2 h do zachodu słońca więc weryfikuję swoje plany. Odpuszczam dalszą jazdę wzdłuż Liwca zwłaszcza, że linia kolejowa od Tłuszcz do Łochowa jest w remoncie i nie miałbym możliwości powrotu koleją.












Moim docelowym miejscem jest stacja kolejowa w Tłuszczu. Podążam tam lokalnymi asfaltami.Co jakiś czas przystaję pod polnymi kapliczkami rozgrzewając się gorącą herbatą.




W okolicach wsi Zawady docieram do granicy dwóch światów. Delikatna biel znika i pojawiają się barwy jesieni.














 Docieram do Korytnicy.
Jest tu  Parafia Świętego Bartłomieja Apostoła w Korytnicy erygowana w 1326. Obecny kościół parafialny murowany, zbudowany w latach 1919-1926. Pierwotny kościół drewniany z 1326 r., uległ pożarowi w 1775 r. Następny wybudowano murowany, dotrwał do 1919 r. Obecny kościół parafialny murowany, wybudowany w latach 1919-1926, staraniem ks. Stanisława Grzeszki. Konsekrowany przez Bpa Henryka Przeździeckiego w 1932 r. Styl neobarokowy.





 Od tej chwili obieram kurs na azymut przez okoliczne lasy.

Trochę po nich błądzę wśród licznych leśnych alejek ale wyraźnie promienie zachodzącego słońca dokładnie wskazują właściwy kierunek.



 Docieram do zagubionej kapliczki w środku lasu. Jest swego rodzaju pomnikiem pamięci. Ponownie łykam gorącą herbatę i spoglądam na licznik.

Temperatura coraz bardziej szybuje w dół osiągając wartość minus 9,7 st C. Nie pozostaje mi nic innego jak mocno spiąć pośladki i silniej nacisnąć na pedały by jak najszybciej uciekać przed nadciągającą falą siarczystego mrozu.








 Docieram do miejscowości Józefów i wraz z ostatnimi promieniami słońca robię pamiątkowa fotkę ciekawej alejce.



Do stacji kolejowej w Tłuszczu pozostało blisko 33 km, które pokonuję już w całkowitej ciemności skutecznie rozświetlanej przez moje halogenowe oświetlenie. Na stacji melduję się z blisko godzinnym oczekiwaniem na pociąg. Na pół godziny przed odjazdem zasiadam w przyjemnie ogrzanym przedziale i zajadam kanapkę popijając ją  już ledwo ciepłą herbatą.


Statystyka
  • Czas trwania 5g:43m:00s + 40 min  dojazdówki do stacji PKP
  • Dystans 83.78 km + 18 km dojazdówki do stacji PKP
  • Średnia prędkość 14.7 km/h
  • Max prędkość 30.8 km/h
  • Kalorie 3964 kcal
  • Nawodnienie 2.18L
  • Min wysokość 124 m
  • Max wysokość 217 m
  • Łącznie w górę 112 m
  • Łącznie w dół 156 m


Mapa trasy





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz